Prawda o mamie Adama Małysza wyszła na jaw. Niewielu wiedziało gdzie pracowała
Adam Małysz od początku swojej kariery sportowej mógł liczyć na pełne wsparcie mamy. Ewa Małysz łączyła kibicowanie synowi z obowiązkami domowymi oraz zawodowymi. Na jaw wyszło, gdzie pracowała mama słynnego skoczka.
Adam Małysz do dzisiaj jest jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w historii skoków narciarskich. To jego sukcesy sprawiły, że niemal cała Polska pokochała ten sport i do dziś trzyma kciuki za naszą narodową kadrę skoczków.
Mama Adama Małysza wspierała syna od najmłodszych lat
Choć Adam Małysz już dawno zakończył swoją zawodniczą karierę, jego sukcesy oraz ogromny wkład w rozwój skoków narciarskich w Polsce sprawił, że do dziś jest to jedna z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych wśród kibiców w naszym kraju.
Słynny skoczek nie osiągnąłby jednak tak wiele bez wsparcia rodziców, na które mógł liczyć od najmłodszych lat. To właśnie za namową najbliższych w wieku 6 lat rozpoczął treningi i już kilka lat później zaczął osiągać wspaniałe wyniki.
Wielkim wsparciem dla skoczka od początku była mama, która zawsze kibicowała synowi w karierze sportowej. Ewa Małysz nie tylko dbała o ognisko domowe, ale również cały czas pracowała zawodowo, by zapewnić rodzinie stabilność finansową.
Niewiele osób wie, że Ewa Małysz przez wiele lat pracowała jako zaopatrzeniowiec w sklepie. Co ciekawe, jednym z najpopularniejszych towarów, jakie oferowało klientom jej miejsce pracy, były figurki z podobizną Adama Małysza.
– Wisła żyje od skoku do skoku. Nawet dzieci wiedzą kiedy wypada kolejny start Adasia. To właśnie dlatego są tu wystawione te wszystkie gadżety. Ja na tych pamiątkach nie zarabiam, wszystko idzie na klub, ale muszę je mieć pod ręką – mówiła Ewa Małysz, cytowana przez portal se.pl.
Murem za swoim synem od lat stoi również mama Piotra Żyły. Niedawno polski skoczek został nazwany „klaunem” przez jednego z niemieckich dziennikarzy. Ewa Żyła skomentowała te słowa i podkreśliła, że jej syn ciężko pracował na to, co osiągnął.
– Trochę to zabolało, gdy o tym usłyszałam, ale już nie czuję zadry. Pewnie ten dziennikarz napisał tak z zazdrości, że konkursu nie wygrał Niemiec. Niech sobie pisze. Słowo „błazen” nie ma sensu w stosunku do Piotrka. Jeżeli ktoś tak uważa, to znaczy, że go nie zna. Każdy przeżywa sprawy po swojemu. Reakcje wynikają ze stresu, z napięcia – wyznała Ewa Żyła w rozmowie z „Super Expressem”.
– Piotrek jest autentyczny, nie udaje. Ma takie podejście do życia. Przez 25 lat pracował na to, żeby móc teraz się cieszyć. I cieszy się spontanicznie. Pewnie wyszły z niego i nerwy, i euforia, więc reagował tak, a nie inaczej po zwycięstwie – dodała.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Nieoczekiwana decyzja rządu. Ogłoszono nowe obostrzenia
- Indonezja: nie żyje 27 osób, 39 jest rannych. Szkolny autobus runął w przepaść
- Krzysztof Penderecki od roku czeka na pogrzeb. Wiemy, co jest przeszkodą w uroczystości
Źródło: Super Express