Pracował w TVP przez 8 lat. Ujawnia jak polityka wpłynęła na stację
Jakub Kwieciński, były dziennikarz stacji TVP, opowiedział o kulisach swojej pracy. Jego zdaniem polityka determinuje wszystkie działania podejmowane przez redakcję. Nazwał swoich kolegów „dziennikarskimi zombie”.
Jakub Kwieciński pracował dla TVP przez osiem lat. Stacja zerwała z nim umowę, gdy do sieci trafił teledysk, w którym dziennikarz wystąpił wraz ze swoim mężem, Dawidem. Para pobrała się poza granicami kraju. Wspólnie prowadzą wideobloga na YouTube.
Dziennikarz TVP opowiedział o kulisach swojej pracy
Były redaktor TVP postanowił opublikować na Facebooku obszerny wpis na temat swoich doświadczeń. Jakub Kwieciński nie szczędził byłemu pracodawcy słów krytyki. Przyznał, że do końca miał nadzieję, że stacja nie zostanie zdominowana przez partię rządzącą.
- Patrzyłem, jak rozwalane są kolejne programy, jak wyrzucani są kolejni porządni dziennikarze, a ja naiwnie myślałem - zostaję żeby ratować co się da - że jak powróci do Polski normalność, to żeby nie zostały tam same zgliszcza - zwierzył się dziennikarz.
Wspomniał, że dzień przed emisją jednego z filmów dokumentalnych o NSZZ „Solidarność” otrzymał polecenie wycięcia wszystkich scen, w których pojawiał się Lech Wałęsa. Szefostwo oczekiwało, że zastąpi je ujęciami z Lechem Kaczyńskim.
Ze spotu, który opowiadał o drodze do wolności kraju, usunięto również postaci Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka i Jacka Kuronia. W ich miejsce wklejono sylwetki polityków, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. „To było jak pisanie historii od nowa” - skwitował Jakub Kwieciński.
- Były osobiste interwencje prezesa w treści gotowych programów po telefonach od partyjnych kolegów, były produkcje programów na polityczne zamówienie, było zdejmowanie filmów na godziny przed emisją, wydawanie milionów na kolejne projekty opraw graficznych tylko po to, aby znajomi prezesa mogli zarobić, czy rozkazy, aby wymieniać aktorów w niemal ustalonych już produkcjach. To wszystko, o czym każdy podejrzewa te instytucje - ja to widziałem na własne oczy - wspominał dziennikarz.
- Pamiętam, jak rozmawiałem z prezenterem programu informacyjnego w dniu zwalnianiu jego kolegów i spytałem: Nie myślałeś, żeby odejść stąd w ramach solidarności z Beatą i Piotrkiem? (chodzi o Beatę Tadlę i Piotra Kraśko - przyp.red.) Usłyszałem odpowiedź: Wiesz, przeszło mi to przez głowę, ale potem się zastanowiłem czy oni zrobiliby coś takiego dla mnie? I zostałem - dodał.
Jakub Kwieciński dodał, że jego redakcyjni koledzy byli „dziennikarskimi zombie, które tkwią w chocholim tańcu na cześć i chwałę prezesa”, mimo że w przeszłości wykonywali rzetelną pracę dziennikarską. Przyznał, że do zdradzenia prawdy zmusił do protest mediów.
-Gdy zobaczyłem czarne plansze w większości polskich mediów i wyobraziłem sobie, że może nam zostać tylko ta karykatura telewizji, to wiem, że nie możemy do tego dopuścić. To nie jest telewizja, tam nie pracują dziennikarze i tam nie ma nawet kawałka prawdy. Jeśli pozwolimy władzy wykończyć prywatne media, zostanie nam już tylko TV KŁAMSTWO - podsumował redaktor.
Źródło zdjęcia: Facebook/Jakub i Dawid
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Książę Filip nie jest w najlepszym stanie? Książę Karol opuścił szpital cały we łzach
- Mateusz Morawiecki poinformował o śmierci Mieczysława Chorążego
- Pomorskie: 17-latek został śmiertelnie godzony nożem na urodzinach. Zatrzymano podejrzanego
Źródło: Fakt/Facebook