Brak słów. Doktorka polecała studentkom książkę, w której obwinia się dzieci o molestowanie
Wykładowczyni pracująca w Tarnowskiej Szkole Wyższej miała polecić studentom publikację, której treść wywołała wielkie kontrowersje. Mowa o „Elementach psychopatologii i psychologii klinicznej”, w której pada twierdzenie, że „w dużym procencie przypadków dziecko prowokuje i bierze czynny udział w aktywności erotycznej”.
Jedna ze studentek Tarnowskiej Szkoły Wyższej opowiedziała na łamach „Faktów” TVN o skandalicznej sytuacji, która miała miejsce na uczelni. Maria nie kryła szoku po tym, jak wykładowczyni pracująca w placówce poleciła studentom publikację „Elementy psychopatologii i psychologii klinicznej”. Treść opracowania wzbudziła wielkie kontrowersje.
Publikacja, którą miała polecić wykładowczyni Tarnowskiej Szkoły Wyższej, została wydana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2000 roku. Znajduje się w niej taki fragment: „W dużym procencie przypadków dziecko prowokuje i bierze czynny udział w aktywności erotycznej. Te fakty wyraźnie kłócą się z popularnym obrazem każdego dziecka jako niewinnego aniołka zmuszanego do seksu”.
Szkodliwy tekst popularyzowany przez pracownicę Tarnowskiej Szkoły Wyższej
Rozpowszechnianie publikacji w Tarnowskiej Szkole Wyższej skrytykował psychiatra profesor Zbigniew Lew-Starowicz. Specjalista przyznał, że treść tekstu jest niebezpieczna i może być interpretowana przez pedofilów.
– Bardzo szkodliwy tekst, a dla pedofilów to jest miód na ich serca – oświadczył na łamach „Faktów”.
Szkodliwość tekstu oraz jego brak podstaw naukowych podkreśliła również Marta Skierkowska z Fundacji „Dajemy Dzieciom Siłę”. Działaczka zaznaczyła, że przekaz wywołuje oburzenie i stoi w opozycji do idei pomagania skrzywdzonym dzieciom.
– Przekaz jest bulwersujący, ta wiedza jest sprzeczna z faktami naukowymi, ze wszystkim, co wiemy o problemie krzywdzenia dzieci – oceniła.
Stanowisko w tej sprawie zajęli już przedstawiciele Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W komentarzu wskazano, że oficyna nie ingeruje i nie recenzuje publikacji od strony specjalistycznej.
– Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego jest wydawnictwem naukowym, a publikacje wydawane przez WUJ podlegają recenzowaniu przez specjalistów z danej dyscypliny naukowej. Wydawnictwo nigdy nie ingeruje w merytoryczne opinie i poglądy zawarte w publikacjach naukowych - napisano w oświadczeniu.
- Nadto należy podkreślić, że prawidłowe zrozumienie opisu zawartego w danej publikacji wymaga zapoznania się z pełnym kontekstem wypowiedzi. Poza tym autor książki zmarł w 2006 roku i na tym etapie trudno określić, na podstawie jakiego typu badań sformułował swoją wypowiedź. Książka nie jest już dostępna w ofercie sprzedaży na stronie internetowej naszego wydawnictwa – czytamy w oświadczeniu.
Tarnowska Szkoła Wyższa zaprzecza
Do sprawy odniosła się już Tarnowska Szkoła Wyższa. Przedstawiciele uczelni zaprzeczyli doniesieniom, stwierdzając, że „książka pana Klimasińskiego nie znajduje się i nigdy nie pojawiła się w wykazie literatury któregokolwiek z przedmiotów prowadzonych przez wykładowców Tarnowskiego Szkoły Wyższej na kierunku psychologia lub innym”.
– Nie była rekomendowana ani polecana jako lektura uzupełniająca, a tym bardziej podręcznik dla studentów psychologii. Nigdy też nie została zamieszczona w sylabusach przedmiotów – dodała uczelnia.
Studentka zaznaczyła jednak w rozmowie z „Faktami”, że mimo zaprzeczeń polecano cały podręcznik. Kanclerz uczelni i pracownica naukowa, która prowadziła zajęcia, nie zgodzili się na publikację ich wypowiedzi w reportażu.
W innym z naszych artykułów pisaliśmy również o poważnym kryzysie Kamila Stocha. Sam skoczek narciarski nie kryje już tego, że bardzo się męczy. W mediach pojawił się też przykry komentarz Adama Małysza. O szczegółach dowiecie się z tego tekstu.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Ojciec wsadził 3-latka do pralki z błahego powodu. Matka nie zareagowała na krzyki synka
- Kierowca karawanu nagle usłyszał głos kobiety dochodzący z trumny. Powód okazał się osobliwy
- 64-latka została mamą bliźniaków. Po kilku dniach odebrano jej prawa rodzicielskie
Źródło: Gazeta.pl