Lekarz ujawnił, co dzieje się teraz z w szpitalu na Narodowym. Brakuje rąk do pracy
Pulmonolog dr Jacek Nasiłowski zajmuje się pacjentami w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym w Warszawie. W rozmowie z PAP medyk nie ukrywa, że sytuacja w placówce jest trudna. Na miejscu przede wszystkim brakuje lekarzy.
Politycy wciąż zapewniają Polaków, że w krajowych placówkach medycznych przygotowano wystarczającą liczbę łóżek dla pacjentów covidowych. Jak wskazuje dr Jacek Nasiłowski, dużo większym problemem w obecnym funkcjonowaniu służby zdrowia, jest brak odpowiedniej liczby personelu w szpitalach tymczasowych.
W szpitalach tymczasowych brakuje personelu
Na pytanie o to, ile obecnie brakuje personelu medycznego w szpitalu na Stadionie Narodowym w Warszawie, dr Jacek Nasiłowski odpowiedział, że „powinno być dwa razy więcej”. Lekarz nie krył w rozmowie z PAP, że sytuacja jest bardzo trudna.
- Łóżek to mamy tu w sumie 500, respiratory także są, tylko problem leży gdzie indziej. Nie jest sztuką położyć pacjenta do łóżka, tylko trzeba mieć jeszcze na względzie, że tym pacjentem później ktoś się będzie musiał zająć, a przecież im cięższy jest jego stan, tym więcej personelu potrzeba do jego leczenia - podkreślił.
- Ludzie, którzy tu pracują - personel pielęgniarski, ratownicy medyczni i lekarze - wykonują tytaniczną, heroiczną pracę. Jeden lekarz zajmuje się naraz 28 pacjentami, w tym kilkoma w stanie ciężkim - dodał.
Jak wskazał dla porównania, w zwykłym szpitalu jeden lekarz zajmuje się średnio 5 pacjentami. Dodatkowo szpitale mogą wskazać liczbę pacjentów, powyżej której nie są w stanie już przyjmować nowych przypadków. Takiej możliwości nie mają jednak szpitale tymczasowe.
- Sytuacja jest taka, że po prostu nie ma ludzi do pracy, ale teraz wszędzie ich nie ma, nie tylko u nas - zauważył dr Nasiłowski.
- My nie możemy powiedzieć, że odmawiamy przyjęcia jakiegokolwiek pacjenta. Dlatego ludzie tutaj pracują naprawdę bardzo ciężko - dodał medyk.
Dr Nasiłowski wyjaśnił, że personel zajmujący się pacjentami w szpitalu na Narodowym to w większości ochotnicy, którzy zjechali się z całej Polski, by pracować z pacjentami covidowymi. Placówka zgłasza niedobory kadrowe do wojewody oraz nieustanne prowadzi nabór, jednak chętnych nie przybywa.
- Ci ludzie, którzy chcieli pracować z covidowcami, to już dawno pracują, a ci, którzy nie chcą, to się kamuflują i nie pracują, bo mają swoje prace, które, co trzeba podkreślić, także są potrzebne. Mamy przecież w Polsce także pacjentów chorujących na inne schorzenia, którzy nie zniknęli wraz z nadejściem pandemii, a nimi także ktoś musi się zająć - przyznał lekarz.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Nie żyje Aleksandra Koncewicz-Rulewska
- Andrzej Piaseczny w szpitalu. Viola Kołakowska rzuciła oskarżeniami
- Jest oświadczenie ws. syna Beaty Szydło. Wiadomo, dlaczego ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem
Źródło: Gazeta/PAP