Matka ujawniła, co dzieje się na oddziale dziecięcym jednego z polskich szpitali onkologicznych
Jedna z matek ujawniła prawdę o tym, co dzieje się na dziecięcym oddziale onkologii w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie. Kobieta opublikowała w sieci poruszający post, w którym opisała to, w jaki sposób traktowani sa mali pacjenci oraz ich rodzice.
W Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie już od roku trwa remont oddziału onkologii. Matka jednego z chorych dzieci nie mogła dłużej milczeć na temat warunków, w jakich leczeni są podopieczni oddziału. Relacja kobiety wstrząsnęła internautami.
Szpital w Olszynie od roku nie ukończył remontu oddziału onkologicznego
- Od roku dzieci onkologiczne nie mają własnego oddziału. Siedzimy „kątem” na Oddziale Rehabilitacji. Jesteśmy czasami przeganiani nawet po dwa razy dziennie jak „bydło” z sali do sali, żeby „upchnąć” kolejne dziecko. W wąskich salach po 3 czasem 4 łóżka. Dzieci + rodzice = 8 osób na sali. Rodzice śpią z dziećmi, bo nie ma gdzie rozłożyć polówki - rozpoczęła swój wpis Wiola Reszka, której syn również przebywa na opisywanym przez nią oddziale.
- Do tego wszystkiego nawet po dwa wieszaki z pompami na dziecko. Pielęgniarki muszą przeskakiwać przez śpiących rodziców, żeby dostać się do pompy. Mama przez wiele dni spała ze swoją 14-letnią córką „w nogach” - dodała kobieta.
Matka chorego chłopca straciła cierpliwość i opisała na swoim Facebooku to, co dzieje się na dziecięcym oddziale onkologicznym olsztyńskiego szpitala. Wstrząsająca relacja kobiety poruszyła internautów. Jak wskazała Wiola Reszka, w szpitalu panują okropne warunki.
- Nie mają tu warunków do pracy również lekarze. Wszyscy siedzą „na kupie” w niedużym pokoju. W bałaganie. Stercie rzeczy i pakunków na podłodze, które trzeba omijać - pisze dalej pani Wiola.
- Panie pielęgniarki - podziwiam i szanuję za to, że zostały z naszymi dziećmi, że jeszcze stąd nie pouciekały. Nie mają tu żadnych warunków do pracy, chaos i brak organizacji. Ale jak tu można cokolwiek zorganizować w takich warunkach. Tak ważne leki, jak cytostatyki. W takich warunkach nie trudno o pomyłkę. Od rana zgiełk, wrzask, harmider, bieganina - wskazała.
Jednocześnie kobieta podkreśliła, że personel medyczny placówki robi co może, by odpowiednio opiekować się małymi pacjentami. Warunki w szpitalu nie pozwalają jednak na kompleksowe zajęcie się chorymi. Winą za ten stan rzeczy matka obarcza dyrekcje placówki.
- Wyjazd z dzieckiem na blok operacyjny czy pilną diagnostykę z łóżkiem to istny tor przeszkód. Przejazd jest niemal niemożliwy. Korytarz jest wąski, a wzdłuż ścian stoją łóżka, łóżeczka, wózki inwalidzkie, prycze. Umęczeni fatalnymi warunkami lekarze, pielęgniarki, rodzice i w tym wszystkim nasze dzieci. Dlaczego onkologia od wielu lat jest pomijana. Przeszliśmy na oddział rehabilitacji podobno na chwilę, a remont oddziału onkologii trwa już rok. Przez ten czas można szpital postawić - wskazuje kobieta.
- Pani Piskorz-Ogórek, kiedy w końcu zakończy się remont Oddziału Onkologii? Kiedy w końcu nasze dzieci będą miały godne warunki leczenia? Bo tu nie ma warunków ani do leczenia, ani do umierania - zwróciła się do dyrektor szpitala zrozpaczona matka małego pacjenta.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- W trybie pilnym wycofują z aptek popularne leki na astmę. Należy ich nie używać i się ich pozbyć
- Ulubieniec widzów z "Sanatorium miłości" zmarł nagle. Media obiegły zdjęcia z cmentarza w rocznicę śmierci
- Paulina Młynarska musiała podjąć bardzo ciężką decyzję. Mocne słowa o nowotworze
Źródło: Facebook