W lawinie w Tatrach zginęły dwie osoby. Jedną z ofiar jest sportowiec Krzysztof Ślęzak
Autor Mateusz Sidorek - 15 Lutego 2021
Wśród ofiar lawiny, która zeszła w Tatrach, jest Krzysztof Ślęzak. Wyprawa w słowackie góry zakończyła się tragicznie dla polskich skalpinistów. W sobotę 13 lutego sportowcy zostali porwani przez lawinę. O tym dramatycznym zdarzeniu poinformował klub ze Świebodzic, który pożegnał zmarłego triathlonistę w emocjonalnym wpisie.
Początkowo nikt nie mógł uwierzyć w informacje o śmierci Krzysztofa Ślęzaka. Wiadomość o niebezpiecznej lawinie, która porwała trzech polskich sportowców, pojawiła się w słowackich mediach. Do zdarzenia doszło w sobotę 13 lutego w Tatrach. Pod śniegiem znalazły się trzy osoby.
O lawinie, która porwała Krzysztofa Ślęzaka i jego dwóch kompanów, poinformowała słowacka Horska Zahranna Slużba (HZS) za pośrednictwem Facebooka. Pokrywa śniegu przeszła pod Kopą Kondracką. Z trójki sportowców jednemu udało się wydostać i zawiadomić służby ratownicze.
Nie żyje Krzysztof Ślęzak
Wkrótce okazało się, że jedną z ofiar lawiny jest Krzysztof Ślęzak. Informacje te potwierdził jego klub GVT BMC 3SOFT Świebodzice. Organizacja opublikowała na Facebooku poruszający wpis, w którym żegna polskiego sportowca.
– Wciąż nie możemy uwierzyć, że wiadomość o śmierci Krzyśka to fakt... Zawsze uśmiechnięty, zafascynowany życiem, biznesem i sportem. Uprawiał jednocześnie kilka niezwykle trudnych dyscyplin sportu, podróżował prywatnie lub służbowo, prowadził dużą firmę i na wszystko miał czas! Góry, woda, trasy biegowe i kolarskie - to był jego żywioł. Tragiczny wypadek w sobotę sprawił, że lawina w Tatrach odebrała mu życie – czytamy na Facebooku klubu GVT BMC 3SOFT Świebodzice.
Organizacja poinformowała również o Rundce Krisa, czyli wydarzeniem na cześć zmarłego kolegi. Będzie polegało na spokojnym biegu lub przejażdżce rowerowej ulubioną trasą Krzysztofa Ślęzaka.
Sportowiec został też pożegnany przez innego zawodnika, Marcina Tomczaka. Polak przypomniał, że Krzysztof Ślęzak od zawsze był naładowany pozytywną energią, którą zarażał innych i odszedł tak, jak żył.
– Wczoraj straciłem pół swojej sportowej duszy. Przykryła ją lawina. Odszedł człowiek – przyjaciel – z którym widywałem się po pracy prawie codziennie. Bieg, rower, basen, wspólne rozmowy, kolacje. Moja Ira, mówiła na niego Krystyna, bo był dla mnie jak kochanka. Jest mi ciężko na maksa i ryczę jak bóbr, ale kit ze mną – czytamy na Facebooku Marcina Tomczaka.
– Kris żył na petardzie. I tak odszedł. W swoim stylu. Po bandzie, na adrenalinie. Tak miało być. Pozytywne ADHD było jego domeną. Wiecie o tym, bo go znacie. Miał tyle energii, że każdy z nas nie nadążał za nim. Jak był w formie, miałem przerąbane, ale nie tylko ja. Pozytywnie nakręcał, cisnął, pchał do przodu, łączył ludzi, kochał życie i sport. Lubił się sponiewierać. Żył nie na 90 lub 100%. Żył na 200%. Pod każdym względem. Prywatnie, sportowo i zawodowo – dodał Tomczak.
W innym z naszych artykułów pisaliśmy również o śmierci wyjątkowej pedagog, jaką była Teresa Wierzbicka. Była dyrektorka katowickiego katowickiego liceum przez lata kariery znacznie rozwinęła szkolnictwo. O szczegółach dowiecie się z tego tekstu.
Z: Facebook GVT BMC 3SOFT Świebodzice
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Większość osób popełnia ten sam błąd. Kostki toaletowe zakłada się w inny sposób
- Bliscy matki, która zabiła synów w wieku 3 i 5 lat, nie wierzą w jej winę. Sądzą, że sama jest ofiarą, w domu miała ciężko
- Piotr Żyła nigdy nie był tak wściekły. Nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy
Źródło: Sportowe Fakty
[EMBED-9]
Następny artykuł