Dziecięca gwiazda show TVP wyznała, jak traktował ich Wojciech Mann
Robert Walkiewicz był jedną z gwiazd programu „Duże dzieci”, który w przeszłości cieszył się ogromną popularnością. Produkcja TVP prowadzona była przez jednego z najbardziej cenionych dziennikarzy – Wojciecha Manna. Po latach 22-letni już były uczestnik przyznał, że niektóre dzieci były faworyzowane. Ma trochę pretensji do prowadzącego.
„Duże dzieci” to program dobrze znany wszystkim, którzy wychowywali się w latach 2005-2008. Wówczas produkcja była emitowana przez TVP. Gromadka dzieci zbierała się wokół dziennikarza Tomasza Manna i bawiła widzów. Po latach okazuje się, że kulisy jednak nie zawsze wyglądały tak sympatycznie.
Jednym z uczestników programu „Duże dzieci” był Robert Walkiewicz. Występujący 15 lat temu na antenie TVP chłopak dzisiaj jest już 22-letnim młodym mężczyzną. Niedawno Robert udzielił wywiadu portalowi Plejada, podczas którego opowiedział o nieznanych dotąd szczegółach.
„Duże dzieci” bez taryfy ulgowej
Z relacji przekazanej przez Roberta Walkiewicz wynika, że uczestnicy rzeczywiście byli traktowani jak duże dzieci i nie mogli liczyć na taryfę ulgową. Robert i jego koleżanki oraz koledzy musieli przebywać na planie od 8 do nawet 10 godzin.
– Mimo że mieliśmy po kilka lat, zdjęcia trwały cały dzień, po 8-10 godzin. Nie były skracane. Nie powiedziałbym, że mogliśmy liczyć na specjalne traktowanie – powiedział Robert.
To tylko potwierdza, że show-biznes i telewizja często są bezwzględne bez względu na płeć, kolor skóry oraz wiek. Od dzieci również wymaga się wiele, co dla niektórych może być prawdziwym szokiem na planie.
Robert Walkiewicz z „Dużych dzieci” ma żal do Wojciecha Manna
Opowiadając o kulisach pracy w programie TVP „Duże dzieci”, Robert Walkiewicz przyznał, że nie zawsze bywało sympatycznie. Ujawnił, że Wojciech Mann miał grupę uczestników, których faworyzował. Inni natomiast bywali spychani na dalszy plan.
Zdaniem Roberta Walkiewicza prowadzący utrzymywał bliski kontakt z trójką uczestników, którzy zapowiadali się na przyszłe gwiazdy. Pozostałe dzieci natomiast nie mogły liczyć na ciepłe relacje z dziennikarzem.
– Wojciech Mann, który prowadził program, wybrał sobie trzy osoby, które faktycznie były "zatrudnione" na specjalnych warunkach. Moi rodzice dostawali za mój udział w programie 100 złotych za odcinek, wyróżnione dzieci miały stawkę nawet pięć razy wyższą i mogły liczyć na pomoc stylistów, makijażystów. My byliśmy zdani na siebie – oświadczył.
Robert Walkiewicz ujawnił też, że to właśnie wybrani podopieczni otrzymywali od Wojciecha Manna najwięcej czasu na wypowiedzi. Pozostali uczestnicy musieli podzielić się między sobą kilkoma minutami.
– Grupa tych "wybranych dzieci" była wyalienowana. Nie spędzała zbyt wiele czasu z nami. To nie była oczywiście ich decyzja, tylko reżysera i producenta. Do nikogo nie mam żadnych pretensji, ale bardzo wcześnie poznałem nierówności show biznesu - opowiada Robert. Z programu odszedłem. Była to moja decyzja. Czułem się przytłoczony tym, że spędzałem na planie od ośmiu do dziesięciu godzin, a w godzinnym programie było pokazane może 30 sekund moich wypowiedzi. Podział był taki: 20 minut Wojciech Mann, 20 minut gość programu, 15 minut trójka wybranych dzieci, a ostatnimi pięcioma minutami musiały podzielić się pozostałe dzieci – dodaje Robert.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Mateusz Morawiecki otrzymał przykrą wiadomość. Prosi o modlitwę za dziennikarza
- Michał Dworczyk właśnie potwierdził rekord zakażeń koronawirusem od początku epidemii
- Wiadomo już, co z Niedzielą Palmową. Są dokładne wytyczne
Źródło: Super Express