Tak więźniowie powitali oskarżonego o śmierć 3-latki. Nagranie spod zakładu karnego obiegło sieć
Oskarżony w związku ze śmiercią 3-letniej Hani z Kłodzka Łukasz B. nie ma lekko w areszcie. W internecie pojawił się filmik z zakładu karnego. Nawet stojąc nieopodal budynku, dało się słyszeć wulgarne krzyki więźniów. „Powieś się!” – krzyczą w kierunku Łukasza B.
Śmierć zaledwie 3-letniej Hani z Kłodzka wstrząsnęła całą Polską. Najpierw wszyscy myśleli, że winę za śmierć dziewczynki ponosi głównie jej matka, która miała stosować wobec niej bardzo agresywne i brutalne metody wychowawcze. Raport z sekcji zwłok rzucił kompletnie nowe światło na sprawę.
Szybko ustalono, że winny śmierci dziecka jest partner Lucyny B., Łukasz B., który miał je katować. Oskarżony od razu trafił do aresztu. Jego obecność ewidentnie podburza współwięźniów, którzy cały czas wygrażają mu przekleństwami.
Portal Doba.pl uzyskał nagranie spoza więziennych murów zakładu karnego w Kłodzku. Nawet stojąc w znacznej odległości od obiektu, da się usłyszeć wyraźne krzyki zza okien. „Powieś się!”, „J***** cię, k****” – to tylko niektóre z przekleństw wysyłanych w kierunku Łukasza B.
Jak donosi portal, obelgi, groźby oraz życzenia śmierci wysyłane są właśnie w kierunku więźnia oskarżonego o śmierć 3-letniej dziewczynki. Poniżej artykułu zamieszczamy nagrany film dostępny w serwisie YouTube.
Bestialska zbrodnia wstrząsnęła całą Polską
Sprawa 3-letniej Hani B. z Kłodzka obiegła całą Polskę i cały czas ciężko jest uwierzyć w zachowanie jej rodziców. Tragiczne wydarzenia rozegrały się w nocy z 19 na 20 lutego. To właśnie wtedy mama dziewczynki postanowiła ukarać ją za zmoczenie w nocy łóżeczka.
Dziewczynka została postawiona pod zimnym prysznicem. Po chwili zaczęła wymiotować, aby ostatecznie stracić przytomność. Na miejsce przyjechały służby, jednak mimo reanimacji, nie udało się uratować życia Hani. Lucyna B. oraz Łukasz B. usłyszeli zarzuty znęcania się nad dzieckiem. Wyniki z sekcji zwłok rzuciły kompletnie nowe światło na sprawę.
Okazało się, że malutka Hania nie zmarła z powodu „przykładnej kary” wymyślonej przez jej matkę. Dziewczynka doznała śmiertelnych obrażeń wielonarządowych. Zarzuty zmieniono, a rodzice zostali podejrzani o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo dziewczynki.
Cała sprawa mogła zakończyć się zupełnie inaczej. Rodzina już wcześniej miewała problemy, a policja wzywana była na miejsce w związku z płaczem dziecka i krzykami dochodzącymi z domu. - Dla mnie to było nienormalne, że to dziecko ciągle płacze. Zadzwoniłam na policję. Funkcjonariusze poszli do nich, a potem zadzwonili do mnie. Spytali, czy mam dzieci, bo jak tak, to powinnam wiedzieć, że dzieci płaczą i nie należy wzywać od razu policji – wyjaśniała „Uwadze” TVN sąsiadka.
Cała sprawa maltretowania dziecka rzekomo rozpoczęła się w 2018 roku i trwała aż do jej śmierci. Pomoc społeczna i kurator sądowy wcześniej zajmowali się sprawą – Hania przychodziła do placówki edukacyjnej z posiniaczonym okiem, dało się także zauważyć skutki częstych klapsów. Niestety, postępowanie do niczego nie doprowadziło.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Kamil Stoch przekazał przykrą wiadomość o swojej formie. Głos zabrał również Adam Małysz
- Nie żyje dziennikarz TVP Gdańsk. Piotr Świąc miał 54 lata
- Wziął ślub z kobietą z ogromną nadwagą. Po wszystkim ojciec zerwał z nim kontakt
Źródło: fakt.pl, tvn24