Mężczyzna zgłosił, że w kościele było za dużo wiernych. Dostał groźbę od kurii
Kanclerz kurii w Czudcu wystosował list do mężczyzny, który wielokrotnie wzywał policję do tamtejszego kościoła w związku z nagminnym łamaniem przez nią limitu osób narzuconego przez pandemię. Mężczyzna nie stawił się na wezwanie duchownych, za co, wedle dokumentu, grożą mu „skutki prawa kanonicznego”.
Cała historia w Czudcu przypomina sezon serialu komediowego z elementami dramatu. Wszystko zaczęło się od mężczyzny, który na samym początku prosił tamtejszego proboszcza o respektowanie limitów osób w kościele. Zgodnie z obowiązującymi ograniczeniami, może to być 1 osoba na 15 m kw, czyli, w przypadku parafii Trójcy Świętej – 42 osoby.
Limity były nagminnie łamane, więc mężczyzna ukrywający się za literą A. wzywał policję. W końcu księża nie wytrzymali. - Proboszcz nawoływał podczas mszy do modlitwy o uzdrowienie i nawrócenie mnie. Znajomi pytali, czy jestem chory – wyjaśniał cytowany przez „GW”.
Prawdziwie dramatyczny zwrot akcji nastąpił, gdy po mszy, jeszcze z opłatkiem w ustach, jeden z parafian podszedł do mężczyzny i zagroził, że „up******oli mu łeb” jeżeli jeszcze raz wezwie policję. A. poczuł się zagrożony i zgłosił sprawę prokuraturze. W całym mieście pojawiły się również podobizny mężczyzny na plakatach wskazujących na to, że utrudnia on przeprowadzanie mszy. Niedawno do A. trafiło kolejne już wezwanie do rzeszowskiej kurii diecezjalnej.
- Nie stawiłem się na pierwsze wezwanie, nie stawiłem się na drugie, choć kanclerz kurii straszy mnie konsekwencjami kanonicznymi. Ja nic złego nie zrobiłem. Jedynym moim "nagannym zachowaniem" jest przestrzeganie porządku prawnego– wyjaśnia A.
Problemy z kościołem w Czudcu
Mężczyzna wzywany przez kurię jest nie tylko wierzącym katolikiem, ale również doktorantem prawa. Uważa, że ponad wszystko trzeba respektować zasady prawne, szczególnie gdy te mogą ochronić wiele osób, w tym osoby starsze. A. nie stawił się na drugie już wezwanie z 11 marca, gdyż w związku ze sprawą toczą się postępowania, o których nie może rozmawiać.
- W ramach toczących się postępowań składałem zeznania, a w innych – dopiero będę je składał. Złamałbym art. 241 par. 1 Kodeksu karnego, ujawniając informacje z postępowania przygotowawczego – wyjaśnił.
Kanclerz parafii nie uznaje takich wyjaśnień. Zaznacza, że A. nie wie, o czym chciał z nim rozmawiać, a pytania niekoniecznie miałyby dotyczyć spraw zgłoszonych do prokuratury. Podkreśla tym samy, że jeżeli mężczyzna nie chciałby odpowiadać na jakieś pytanie – nie musi.
Co ciekawe, w wezwaniu zaznaczono, że „Kościół w Polsce ma prawo zarządzać swoimi sprawami w sposób autonomiczny na podstawie prawa kanonicznego, niezależnie od działań podejmowanych przez władze państwowe”. W przypadku nieprzybycia na miejsce spotkania, zachowanie A. miałoby zostać „potraktowane jako przejaw nieposłuszeństwa wobec prawowitej władzy kościelnej, co może wywołać skutki kanoniczne”. Mężczyzna podkreśla, że kościół może rządzić się swoimi prawami, ale nie może wpływać na pracę organów rządowych.
Internauci zastanawiali się, o jakie „skutki kanoniczne” w ogóle chodzi. Niektórzy sugerowali, że mężczyzna mógłby zostać objęty ekskomuniką, jednak chodzi o nieco mniej dotkliwe konsekwencje. - Może zostanie upomniany publicznie– twierdzi ksiądz kanclerz. Internauci nie pozostawiają cienia wątpliwości – sytuacja w Czudcu pokazuje to, jak aktualnie funkcjonuje nasze państwo. „Wezwanie dla gościa który jest "oskarżony" o donoszenie na kościół o przekroczenie liczby wiernych dopuszczalnej w czasie pandemii, za co mu wierni grozili "u*****iem łba", a pleban wzywał do nawrócenia. Tylko potem nie mówicie, że nikt nie spodziewał się hiszpańskiej Inkwizycji” – głosi jeden z komentarzy.
Fot. Facebook/ Andrzej Saramowicz
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Joanna Kurska trafiła do szpitala po koncercie. Oczekuje na poród
- Miliony osób otrzymały dziś specjalnego SMS-a. Rząd ostrzega obywateli
- 4-latek nagle zniknął. Po 2 latach policja poznała prawdę
Źródło: se.pl, wyborcza.pl