Ognisko koronawirusa w sanatorium. Kuracjuszom kazano wracać do domów
Czytelnik Gazety Wyborczej ujawnił niebywała sytuację z jednego z polskich uzdrowisk. U części osób wykryto koronawirusa, ale zamiast wszystkim wykonać testy lub poddać kwarantannie, kuracjuszom kazano wracać do domów. W ten sposób być może zakażeni seniorzy rozjechali się po całej Polsce.
Nieprawdopodobne sceny miały miejsce w Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym przy ul. Zdrojowej w Kudowie-Zdroju. W niedzielę 28 marca do pana Marcina zadzwoniła ciotka, która przebywa tam w celach leczniczych. Informacje, które mu przekazała, wywołują ciarki na plecach.
Nowe ognisko koronawirusa w Polsce
Według relacji pana Marcina, który dostał informacje z pierwszej ręki, kilku kuracjuszy zakaziło się koronawirusem, co potwierdzono za pomocą testów. Wydawałoby się, że w takiej sytuacji wszyscy, zarówno pacjenci, jak i personel, powinni zostać poddani testom na koronawirusa i/lub kwarantannie. Tak się jednak nie stało.
Reakcja uzdrowiska wydaje się być mocno niestandardowa. Okazuje się bowiem, że reszta kuracjuszy, wśród których mogą być zakażeni koronawirusem, zostali poinformowani, że do poniedziałku 29 marca muszą na własną rękę opuścić sanatorium.
Nie tylko więc pozwolono, żeby być może zakażeni seniorzy rozjechali się po całej Polsce, ale również zrobią to zapewne środkami komunikacji publicznej: samochodami, pociągami, autokarami. Mowa tu o mniej więcej 70 osobach.
Dziennikarze Gazety Wyborczej skontaktowali się więc z ordynatorem szpitala, w którym doszło do tej sytuacji. Nie udało im się z nim skontaktować, ale recepcjonistka potwierdziła informacje przekazane przez pana Marcina.
Jeżeli faktycznie doszło do takiej sytuacji, to jest to ogromne niedopatrzenie i zagrożenie dla wielu osób. Ciężko sobie wyobrazić co mogło kierować ludźmi, którzy podjęli tak skrajnie nieodpowiedzialną decyzję.
Dopiero co pisaliśmy o fatalnej kondycji polskiej służby zdrowia z powodu pandemii koronawirusa, a teraz Polskę obiegły tak bulwersujące wiadomości. Powrót 70 osób z sanatorium do domów może okazać się tragiczny w skutkach i nie ma możliwości, by taka sytuacja miała jakiekolwiek rozsądne wyjaśnienie - o ile rzeczywiście do niej doszło.
Pytania o to dziennikarze skierowali do Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kłodzku oraz do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kłodzku, jednak na razie nie nadeszły żadne odpowiedzi.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Dziennikarze Onetu sprawdzili, czy limit wiernych w kościołach jest dziś zachowany. Zaskakujące wyniki
- Apteki pilnie wycofują Febrisan. Dziesiątki serii nie nadają się do użytku
- Dr Szułdrzyński o sytuacji szpitali w Polsat News
Źródło: Gazeta Wyborcza