Matka zgotowała córce prawdziwe piekło. "Zmarnowała mi życie. Nie mam przyjaciół, męża, dzieci"
Pani Bożena opowiedziała w mediach o swojej traumie z dzieciństwa. Jej matka skazała ją na ogromne cierpienie. Skutki nieodpowiedniego wychowania pani Bożena odczuwa do dzisiaj. Kobieta przyznała, że najchętniej pozwałaby mamę. Fanatyzm religijny kobiety odcisnął na niej wielki ślad.
Matka skazała panią Bożenę na lata poniżania. Obecnie 36-letnia kobieta czuje, że straciła znaczną część swojego życia. Wychowywała się w domu, w którym panował fanatyzm religijny. Trudne warunki sprawiły, że Bożena nie miała przyjaciół i byłą postrzegana jako dziwne dziecko, które odstaje od reszty. Co ciekawe, jej mama nie od zawsze żyła zgodnie z naukami Kościoła.
Okazuje się, że matka Bożeny w latach młodości nie odwiedzała zbyt często kościoła. Dopiero zajście w ciążę miało odmienić ją całkowicie. Wcześniej kobieta często sięgała po używki i prowadziła bardzo swobodne życie. Początkowo nic nie zapowiadało, że skończy jako fanatyczka.
Matka zniszczyła pani Bożenie życie
Z relacji pani Bożeny wynika, że jej matka za młodu była hipiską. Kobieta spędzała czas na zażywaniu różnych substancji. Była też bardzo towarzyska i wolny czas wypełniała przede wszystkim imprezami.
– Przed zajściem w ciążę była niezłą balangowiczką. Piła, paliła trawkę i zażywała inne niedozwolone substancje, włóczyła się po świecie z hipisami, chłopaków zmieniała jak rękawiczki – mówi pani Bożena na łamach „Wirtualnej Polski”.
W pewnym momencie matka Bożeny nawet zniknęła z domu na parę miesięcy. Po powrocie okazało się, że jest w ciąży. To zdarzenie całkiem odmieniło jej życie i sprawiło, że kobieta zapomniała o używkach i ówczesnym towarzystwie.
– Podobno martwili się o nią, że ma problem z alkoholem aż do czasu, gdy wróciła do domu po paru miesiącach nieobecności z brzuchem. Była w szóstym miesiącu ciąży. Gdy się urodziłam, matka zmieniła się od 180 stopni. Z imprezowiczki w fanatyczkę religijną – mówi pani Bożena.
Matka pani Bożeny stała się fanatyczką
Komplikacje pojawiły się już podczas porodu, który matka pani Bożeny zniosła bardzo źle. Kobieta miała rodzić aż przez trzy dni, a jej córce groziła zamartwica porodowa. Co ciekawe, już wtedy miała uwierzyć, że to sygnał z nieba.
– Miała rodzić mnie trzy dni, groziła mi zamartwica około porodowa, cudem wywinęłam się śmierci i kalectwu. Matka mówiła potem, że doznała olśnienia, że zstąpił na nią Duch Święty i wskazał jej właściwą drogę. Nikt nie mógł w to uwierzyć, bo matka nie była nawet ochrzczona. Wszyscy kładli to na karb depresji poporodowej, zwłaszcza że mama była samotna i do dzisiaj nie wiadomo, kto jest moim ojcem – dodaje pani Bożena.
Bożena dokładnie zapamiętała kolejne lata. Matka karała ją za pomocą modlitwy. Różowe ubrania lądowały w koszu – pani Bożena mogła być ubrana tylko na szaro lub czarno.
– Nie podnosiła też głosu. Karała mnie modlitwą. Gdy zrobiłam coś nie tak, musiałam na kolanach odmawiać różaniec. Albo mówić na głos sto razy „Zdrowaś Mario". Mimo że nigdy nie brakowało nam pieniędzy, bo utrzymywali nas dziadkowie, to matka kupowała mi tylko szare i czarne ubrania. Wstydziłam się tego, bo dzieci mówiły, że wyglądam jak zjawa z cmentarza. Moje błagania o jedną różową bluzkę zawsze kończyły się pogardliwą odmową. Miałam być skromna – mówi pani Bożena.
Pani Bożena bardzo chętnie pozwałaby matkę, jeśli byłaby taka możliwość. Co ciekawe, podobna sytuacja miała miejsce w 2014 roku, gdy 29-latek z Wrocławia pozwał rodziców na 200 tysięcy złotych. Mężczyzna oskarżył rodziców o rażące zaniedbania, które skutkowały utratą zdrowia.
Sprawa ta szybko zyskała na rozgłosie, choć ostatecznie nie trafiła na wokandę, ponieważ 29-latek nie uiścił opłaty sądowej. Chociaż pani Bożena żałuje, że nie pozwała swojej matki, mecenas Katarzyna Małosek-Makarczuk zaznaczyła w WP, że taka sprawa byłaby dużym wyzwaniem.
– Myślę, że znalazłaby się podstawa prawna do wystąpienia z takim powództwem do sądu, ale uważam, że sąd miałby nie lada wyzwanie, żeby taką sprawę przeprowadzić – mówi prawniczka na łamach „WP”.
– Pojawia się tu trudna kwestia dowodowa, bo osoba pozywająca rodziców musi im udowodnić, że ją zaniedbywali. Oczywiście nie można tu ferować żadnych wyroków co do rozstrzygnięcia takiej sprawy. Nie natrafiłam na żadne orzeczenie Sądu Najwyższego, które byłoby analogiczne i adekwatne do sprawy, o której mówimy – doje Katarzyna Małosek-Makarczuk.
Pani Bożena do sądu już prawdopodobnie nie pójdzie, ale z matką nie utrzymuje kontaktu już od dekady. Życie osobiste 36-latki to pasmo rozczarowań. Pełno w nim samotności i braku odczuwania radości.
– Mam 36 lat, jestem sama, w depresji, ledwo wiążę koniec z końcem. Skończyłam marne studia, bo zawsze myślałam, że jestem beznadziejna. Nie mam przyjaciół, męża, dzieci. Ostatnio jednak pojawił się we mnie cień nadziei, że jednak choć trochę się wyratuję i podźwignę – kończy Bożena.
W innym z naszych artykułów pisaliśmy również o zaskakujących wydarzeniach w „Sanatorium miłości”. O szczegółach dowiecie się z tego tekstu.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Krzysztof Kowalewski zostawił dla niej ukochaną. Kulisy związku z Agnieszką Suchorą
- Po 14 latach znaleźli ciało pod posadzką. Sukces krakowskiego Archiwum X w związku z zaginięciem
- Tadeusz Rydzyk nie zgadza się z wypowiedziami kanadyjskich mediów o swojej działalności
Źródło: Wirtualna Polska