Poznań: Lekarka wygłaszała rasistowskie komentarze do pacjentów
Skandaliczne zachowanie lekarki w szpitalu. Jak donosi mama pacjentki w serwisie społecznościowym, jedna z lekarek wygłaszała niezwykle oburzające, rasistowskie komentarze. Do tego postawiła błędną diagnozę.
Lekarz to zawód szczególnego zaufania społecznego. Idąc do medyka liczymy zazwyczaj na to, że będzie w stanie prawidłowo nas zdiagnozować i pomóc w naszych dolegliwościach. Do szpitali często trafiają też dzieci, które wymagają szczególnej opieki.
Sytuacje takie, jakie opisała w mediach społecznościowych jedna z pacjentek poznańskiego szpitala przy ulicy Krysiewicza, są niezwykle wręcz oburzające. Kobieta musiała udać się na tamtejszy SOR, gdyż jej dzieci miały niepokojące objawy.
Kobieta zauważyła, że jej dzieci mają silny kaszel. Rodzinę skierowano do lek. Danuty E. - Potraktowała nas tak, jakbyśmy nie mieli co robić tylko po lekarzach chodzić. Przy pobraniu krwi córka strasznie płakała i krzyczała, usłyszeliśmy, że pozwalamy sobie na to, by córka wchodziła nam na głowę– zauważa mama dziewczynki.
Niestety, to nie koniec problemu z lekarką. Wkrótce do szpitala trafiła czarnoskóra para z dzieckiem. Najpierw wyproszono ich, aby czekali na zewnątrz, a chwilę później trafili do oddzielnego pomieszczenia, gdzie nie było nikogo innego.
Poznańska lekarka: „Murzyństwo przyszło z małym dzieckiem”
- Pani doktor powiedziała, że murzyństwo przyszło z małym dzieckiem. Czekaliśmy na wyniki, nie wpuszczono nas, bo - jak to pani doktor określiła - wietrzy gabinet, bo śmierdzi murzyńskim smrodem, bo „czarnuchy przyszły” – relacjonuje w social mediach mama dziewczynki, która widziała całe zajście.
Na lekarkę wpłynęła już oficjalna skarga. Szpital zaznacza, że nie toleruje takiego zachowania, a z lek. Danutą E. odbyła się wstępna rozmowa, mająca wyjaśnić okoliczności zdarzenia.
- Zaznaczę również, że diagnozę odnośnie dzieci postawiła również błędną. Stwierdziła alergie bez testów i to pewnie przez psa, a okazało się, że córka wymaga antybiotyku, bo zwyczajnie ma nawracającą infekcje dróg oddechowych – dodaje mama chorej dziewczynki.
W przeszłości na lekarkę wpływały inne skargi. Jeszcze w 2008 roku doszło do niebezpiecznego incydentu, w którym do tego samego szpitala trafił ojciec szesnastoletniej dziewczyny, która wymiotowała i nie miała kontaktu z rzeczywistością. Lekarka na początku nie chciała ich przyjąć bez skierowania, jednak później stwierdziła, że przyjmie ich na końcu całej kolejki, mimo iż byli pierwsi. Stan dziewczynki jednak drastycznie się pogarszał.
Lekarka skończyła dyżur przed przyjęciem wszystkich pacjentów i jak gdyby nigdy nic przeszła obok przerażonego ojca z córką, która „gasła w oczach”. Mężczyzna zaczął prosić o pomoc, na co zareagowała... ochrona. Na szczęście (po dwóch godzinach od przybycia do szpitala!) sprawą zainteresował się jeden z lekarzy. Późniejsze testy wykazały, że szesnastolatka cierpi na... zaawansowane zapalenie opon mózgowych.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Tragiczne wieści obiegły media. Nie żyje b. wiceprezydent Poznania
- Tragiczne informacje o śmierci aktora obiegły media. Miał dopiero 44 lata
- Wszystko poszło na żywo w TVP. Widzowie zobaczyli wulgarne rzeczy, nic nie dało się zrobić
Źródło: o2, Facebook