Dziennikarka dziewięć godzin czekała na pomoc na SOR-ze

Autor Joanna Szwalikowska - 3 Stycznia 2021

Kobieta czekała na pomoc na SOR-ze przez dziewięć godzin. Dziennikarka Beata Igielska opisała swoje wrażenia z wizyty. W tekście pojawiają się między innymi uwagi dotyczące braków w reżimie sanitarnym czy tego, jak blisko siebie w placówce przebywają zarówno osoby ze zwyczajnymi urazami, jak i z objawami mogącymi wskazywać na koronawirusa.

Kobieta pojawiła się na SOR oczekując pomocy. Doznała bowiem przykrego urazu, który wymagał szybkiej interwencji i przebadania przez lekarza. W swoim tekście dla „Przeglądu” dziennikarka Beata Igielska zdradziła, co dzieje się w placówce, do której trafiła. 

Kobieta przez dziewięć godzin czekała na pomoc. Zdradziła, co dzieje się na SOR-ze

Dziennikarka Beata Igielska uległa małemu domowemu wypadkowi podczas brania prysznica w nocy, co skończyło się złamaną ręką. Początkowo kobieta usiłowała skontaktować się z przychodnią, jednak lekarz przekazał, że w takim przypadku powinna natychmiast skierować się na SOR. Tak też zrobiła. 

Pierwszym widokiem, z którym się spotkała, była kilkuosobowa kolejka. Zdezorientowana kobieta nie wiedziała co zrobić, dlatego doradzono jej zadzwonienie domofonem. Już to pierwsze spotkanie z urządzeniem zdołało obnażyć niedociągnięcia w zakresie reżimu sanitarnego w placówce. 

- Na przycisku obrzydliwy plaster, datuję jego pochodzenie na początek pandemii. Nawet nie chcę myśleć, co żyje na tym lepiącym się paskudztwie. Moja dłoń wygląda już naprawdę okazale, więc jakaś kobieta lituje się i wciska guzik. Pytam, gdzie się zgłosić ze złamaną ręką - relacjonowała Beata Igielska.

Kolosalna zmiana dla wszystkich Polaków. Obowiązuje już od 8 stycznia, trzeba wiedziećCzytaj dalej

Po długim oczekiwaniu kobiecie udało się wejść do środka, niestety był to zaledwie początek jej długiego dnia. Po godzinie 14.00 w pomieszczeniu zbiera się już około 20 osób, co stwarza zagrożenie epidemiologiczne. Kolejne godziny upływają niemiłosiernie na dalszym oczekiwaniu na pomoc. Wszystko dlatego, że ortopeda jest zajęty kolejnymi podjeżdżającymi karetkami z pacjentami. 

W końcu przed godziną 18.00 dziennikarka została wywołana. Jak opisuje, ortopeda nie był wobec niej delikatny. Czekając na kolejne badania zdążyła zauważyć ogromne zaniedbania wobec starszych osób oczekujących na pomoc. 

- Część personelu zwija się jak w ukropie, mają kupę roboty. Wracam pod gabinet. Znów długo czekam na doktora. Obok leży staruszka – prosi o basen, nikt nie słyszy, więc idę do siostry. Ona zaczyna się kłócić z pielęgniarzem, kto ma podać ten basen. Kobieta od pół godziny basenu nie dostaje. Wreszcie przychodzi salowa: – Pani sika w pampersa, rozniosę kolacje, to suchego pani dam - czytamy w relacji Beaty Igielskiej. 

Dziennikarce udaje się w końcu trafić do lekarza i otrzymać pomoc, na co była zmuszona czekać przez dziewięć godzin. Z relacji kobiety wynika, że SOR jest zorganizowany w bardzo bałaganiarski sposób. Szczególnie niepokojące jest przebywanie w bliskim otoczeniu osób ze zwyczajnymi urazami oraz tych, które mogą być zakażone koronawirusem. Wielu pacjentów w ten sposób staje się narażonych na ewentualne zakażenie. 

- Sorry, ale lekarze pierwszego kontaktu powinni zmienić podejście i nie każdego pacjenta pakować na SOR, nawet nie kiwając przy tym małym palcem w lewym bucie. Bo nie powinnam tam siedzieć ani ja, ani skaczący na jednej nodze, ani ten z zerwanym mięśniem. Powinni tam być tylko potrzebujący natychmiastowej pomocy. Natychmiastowej. A nie udzielonej po 10, 12, a nawet 24 godzinach oczekiwania. Dla wielu to o 10, 12, 24 godziny za późno - podsumowuje swoją relację Beata Igielska. 

Artykuły polecane przez redakcję Pikio:

Niewiarygodne, w jakich warunkach mieszka Zenek Martyniuk. Widok jego domu wyzwala skrajne reakcjeCzytaj dalej

Źródło: Przegląd Onet

Następny artykułNie przegap najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj pikio.pl na: Google News