Piłka: Proboszcz twierdzi, że utrzymuje się z pieniędzy pożyczanych od rodziców
Kościół w Polsce wpadł w poważne problemy finansowe. Jest to bezpośrednio związane z aktualną pandemią koronawirusa. Księża zdradzają, z czego muszą utrzymywać siebie i swoją parafię. Koszty utrzymania jednak wciąż rosną. Proboszcz przyznał się, jak sobie radzi, takiego wyjścia nikt się nie spodziewał.
Nie da się kryć, że pandemia koronawirusa jedynie tylko pogłębiła problemy, z jakimi kościół w Polsce musi zmagać się od dłuższego czasu. Statystyki pokazują, że na msze chodzi coraz mniej wiernych. Bezpośrednio przekłada się to także na coraz mniejsze datki na kościelną wspólnotę.
Wiele z tegorocznych wizyt duszpasterskich musiało zostać odwołanych. Niektórzy wpadli na zaskakujące pomysły, jak choćby jeden z bardziej aktywnych w internecie kapłanów. Ks. Daniel Wachowiak z parafii w Piłce w Puszczy Noteckiej postanowił jeździć po wsi samochodem i to właśnie z niego błogosławić wiernych. Ci, na szczęście dla księdza, przygotowani byli na jego nietypową wizytę.
- Z czego żyję? Od kilku miesięcy pożyczam pieniądze od rodziców. Bez nich nie opłaciłbym parafialnych rachunków. Ale podczas pandemicznej kolędy, której nie było, wierni jakby się przebudzili. Przelew przychodził za przelewem – zdradza w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” proboszcz jednej z podpoznańskich parafii.
Dla niektórych może wydać się to dość szokujące, że księża są zmuszeni zapożyczać się u rodziny. Tak naprawdę jest to dość oczywiste następstwo pandemii, która skutecznie utrudnia prowadzenie mszy, a także odwiedzania wiernych. Do tego wszystkiego wcześniej wspomniany problem - coraz mniej wiernych w kościołach.
Księża muszą się zapożyczać
Proboszcz z jednej z podpoznańskich parafii zdradził w rozmowie z „GW”, że jego przychody z tacy spadły o nawet dwie trzecie. Wcześniej w trakcie niedzielnych mszy udawało mu się uzbierać nawet 2 tysiące złotych, teraz jest to około 800 zł.
Problem istnieje od dłuższego czasu i pogłębia się coraz bardziej. Pandemia koronawirusa w bardzo widoczny sposób przełożyła się na kondycję wielu polskich parafii. W lipcu 2020 roku „Newsweek” postanowił zapytać księży, jak wygląda ich sytuacja materialna i czy pierwsza fala koronawirusa miała na nią jakiś wpływ.
Okazało się, że jak najbardziej. Jeden z kapłanów zauważył, że parafianie na konto parafii wpłacają nawet o połowę mniej funduszy. Problem w tym, że choć zarobki maleją, koszty utrzymania regularnie wzrastają. Do kosztów prowadzenia kościoła można zaliczyć niezbędne opłaty za usługi, media czy nawet pieniądze dla osób tam zatrudnionych.
Katolicka Agencja Informacyjna w 2014 roku oszacowała, że koszt utrzymania dużej parafii w mieście wynosi około 400-500 tys. zł nie licząc żadnych większych remontów. Jeżeli chodzi o dużej i średniej wielkości wieś, koszt ten wynosi już blisko 150-200 tys.zł, zaś gdy mowa o biednej parafii - 70-80 tys. zł. Problem w tym, że od czasu raportu sporo się zmieniło i koszty mogą okazać się znacznie wyższe, nawet o połowę.
Część winy za problemy finansowe ponosi sam kościół. Wielu duchownych nie jest przekonanych do nowych technologii i nie chcieli skłaniać się ku nowoczesnych rozwiązaniom. Choć implementację pomysłów w stylu choćby e-tacy widać coraz częściej, wciąż wiele parafii opiera się na klasycznych, fizycznych banknotach i monetach.
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Tragiczne informacje o śmierci aktora obiegły media. Miał dopiero 44 lata
- Wszystko poszło na żywo w TVP. Widzowie zobaczyli wulgarne rzeczy, nic nie dało się zrobić
- TVP przekazało tragiczne informacje. Nie żyje Andrzej Kossakowski
Źródło: Fakt