Gorące uczucie przerodziło się w zbrodnię. Dziewczyna przez lata ukrywała mroczny sekret

Autor Irmina Jach - 10 Lutego 2021

20-letnia Ewa C. z Białego Dunajca przez niemal dekadę była maltretowana i zmuszana do stosunków seksualnych przez swojego partnera. Toksyczne uczucie i bezradność popchnęły ją w stronę wstrząsającej zbrodni. Dziewczyna zamordowała partnera i ukryła jego ciało we własnym domu. Historia rodem z horroru miała tragiczne zakończenie.

Ewa C. i Jan L. od urodzenia byli sąsiadami. Mieszkali w Białym Dunajcu, kilkaset metrów od siebie. Gdy dziewczyna miała trzynaście lat, dwa razy starszy mężczyzna obdarzył ją gorącym uczuciem. Nastolatka wychowywała się w dysfunkcyjnej rodzinie. Zamieszkała sama jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności. Partner towarzyszył jej niemal w każdej chwili.

Dziewczyna dopuściła się przerażającej zbrodni

17 lipca 2000 roku Janek skończył pracę i wrócił do domu. Jak każdego wieczora pojechał rowerem do ukochanej. Gdy przez kilka dni nie wrócił do domu, a Ewa uparcie twierdziła, że nie widziała go od niemal tygodnia, rodzina mężczyzny zgłosiła sprawę na policję.

Przez lata nikt nie wiedział, co stało się pamiętnego letniego wieczoru. Wkrótce organy ścigania zdecydowały o umorzeniu śledztwa. Ostatecznie sprawa trafiła do krakowskiego Archiwum X. Oficerowie - prowadząc przesłuchania w trybie incognito - dowiedzieli się, że pomiędzy zakochanymi regularnie dochodziło do konfliktów.

Dziesięć miesięcy po zaginięciu Jana L. jego narzeczona wyszła za mąż i urodziła dziecko. Policjanci byli przekonani, że była pewna, że nigdy więcej nie zobaczy partnera. Podczas przesłuchania 25-letnia wówczas dziewczyna nie wytrzymała i powiedziała funkcjonariuszom całą prawdę. Twierdziła, że zabiła adoratora, bo przez lata dopuszczał się wobec niej strasznych czynów.

Nie działa telewizja, radio nie nadaje, stanęły serwisy internetowe. Protest mediów. Chodzi o nowy podatekCzytaj dalej

- Ich związek, na początku miły, przerodził się w związek toksyczny, mężczyzna podporządkował sobie Ewę, traktował ją jak rzecz. Przychodził, kiedy chciał z nią współżyć, dochodziło do przemocy seksualnej  - wyjaśniał prokurator Kazimierz Kozak, dodając, że Jan L. współżył z dziewczyną, kiedy ta miała zaledwie trzynaście lat.

- Ona, nie mogąc znieść tego przedmiotowego traktowania przez Janka, wzięła antydepresanty i środki nasenne. Zaczęła mu dosypywać do jedzenia, do picia i zupy, którą mu dawała - dodał pracownik prokuratury.

W dniu tragedii, kiedy mężczyzna kazał jej rozebrać się i zmusił do seksu, nie wytrzymała. Dosypała mu do zupy proszki, a gdy zrobił się senny, udusiła go foliową reklamówką. Ciało i rower kochanka schowała pod podłogą w korytarzu.

Podczas procesu Ewa C. tłumaczyła, że działała pod wpływem silnych emocji. Przez lata nie opowiadała nikomu o dramacie, który przeżywała. Bała się Janka, był od niej starszy i silniejszy. Sąd wydał najłagodniejszy z możliwych wyroków. Skazał dziewczynę na cztery lata więzienia.

Gdy mieszkanka Białego Dunajca odsiadywała karę, jej mąż wyjechał do Anglii, zabierając ze sobą dziecko. Wkrótce ożenił się z siostrą Ewy C. Kobieta bezpowrotnie utraciła kontakt z najbliższą rodziną. Dziś przebywa na wolności. Jej dalsze losy nie są znane.

Artykuły polecane przez redakcję Pikio:

Krystyna Janda mieszka w pałacu jak z bajki. Trudno uwierzyć, w jakich pławi się luksusachCzytaj dalej

Źródło: Newsbook

[EMBED-9]

Następny artykułNie przegap najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj pikio.pl na: Google News