Babcia Kasia została zatrzymana. Opisała, jak potraktowali ją policjanci
Babcia Kasia, czyli aktywistka Katarzyna Augustyniak, po raz kolejny wdała się w konflikt z policją. Tym razem brała udział w proteście odbywającym się przy alei Jana Chrystiana Szucha w Warszawie. W nocy z czwartku na piątek została odtransportowana do pruszkowskiego aresztu, gdzie doszło do wstrząsających czynów.
Babcia Kasia została zatrzymana podczas demonstracji przed Trybunałem Konstytucyjnym przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Jak opisywała w rozmowach z dziennikarzami TVN24 i TVN Warszawa, gwałtowna relacja policjantów była odpowiedzią na jej próbę pomocy nastoletniej dziewczynie, która dostała ataku paniki.
Babcia Kasia została zaatakowana przez policjantów
- Zrobiło się zamieszanie, pewien policjant stwierdził, że go uderzyłam w plecy. Ja go nie uderzyłam, ale nie mówię, że nie miałam kontaktu ręki z jego bluzą. To jest wielki, opancerzony facet, grubo ubrany. Nie wiem, jak on to w ogóle wyczuł. Wtedy mnie zwinęli i tak jak zawsze, brutalnie mnie wynieśli i wrzucili do „suki” - relacjonowała aktywistka w rozmowie z TVN24.
Kobieta postanowiła podzielić się swoimi przeżyciami w komendzie i pruszkowskim areszcie zarówno z dziennikarzami, jak i użytkownikami Facebooka. Na jej profilu pojawił się wstrząsający post, który został udostępniony przez Monikę Janowską.
- Po brutalnej szarpaninie na Szucha i wrzuceniu mnie do radiowozu, zawieziono mnie do Pruszkowa, gdzie - oprócz innych atrakcji - dwie policjantki brutalnie rozbierały mnie w brudnej toalecie. Szarpiąc na podłodze i wykręcając mi ręce i palce, ściągnęły rajstopy razem z butami i majtki do połowy - relacjonowała babcia Kasia na Facebooku.
Kobieta przyznała, że była przygniatana i podduszana. Poniżeniu miało przyglądać się dwóch innych funkcjonariuszy. Aktywistka skarży się, że nie dostała wody. Nie pozwolono jej też zjeść własnej kanapki. Po długiej dyskusji dostała zgodę na zażycie tabletki na cukrzycę. Następnie przewieziono ją do Piastowa, gdzie - jak relacjonuje babcia Kasia - doszło do kolejnych aktów przemocy.
- Byłam szarpana i wyzywana, (krzyczano do mnie - przyp.red.) „zamknij mordę”. Dostałam śniadanie, którego nie mogłam skończyć, bo minął czas i bardzo mało picia. Przerzucono mnie brutalnie do innej celi, bez kurtki czy koca. Przez wiele godzin domagałam się głośno o picie i lekarstwa - dodała aktywistka.
Babcia Kasia jest osobą chorą przewlekle, dlatego potrzebuje stałego dostępu do medykamentów. Niestety, nie otrzymała podstawowych lekarstw, ubrań ani produktów spożywczych. Podczas 15 godzin pobytu w areszcie tylko dwukrotnie otrzymała pozwolenie na wyjście do toalety. Podczas przesłuchania była skuta i nagrywana. Podkreśliła, że to tylko zarys wydarzeń.
Aktywistka twierdzi, że reprezentująca ją mecenas nie otrzymała prawidłowych informacji na temat miejsca jej pobytu. Mogła zobaczyć się z prawniczką dopiero w piątek 29 stycznia około godziny 13:00. Zapowiedziała, że nadal będzie chodziła na protesty, a jej prawnik złoży stosowne zażalenie.
- Moja adwokatka złoży zażalenie na zatrzymanie, ale też i pozwy w stosunku do kilku policjantów. [...] Oni chcą nas zniechęcić do protestów. Mnie nie zniechęca. Dlatego, mimo że wczoraj byłam obolała fizycznie i psychicznie, miałam tylko dwie godziny, żeby się przygotować na kolejny wyjazd do Warszawy, oczywiście, że byłam i maszerowałam do końca - zapowiedziała babcia Kasia.
Źródło zdjęcia: Facebook/Monika Janowska
Artykuły polecane przez redakcję Pikio:
- Ewa zaszła w ciążę z księdzem. Kiedy usłyszała jego propozycję, zamarła
- Pekao i Santander biją na alarm. Apelują o ostrożność przed oszustami
- Prawda o wykształceniu Piotra Żyły wyszła na jaw. Wielu fanów zaskoczonych
Źródło: TVN24