Wieczorek: Obrzezanie kobiet, czyli gdzie leży granica między wolnością a walką o ludzkie życie
Wieczorek: Obrzezanie kobiet, czyli gdzie leży granica między wolnością a walką o ludzkie życie
Autor Maria Wieczorek - 8 Sierpnia 2018
Zazwyczaj w moich tekstach staram się chociaż nawiązywać do treści humorystycznych, żartować. Mówiąc na co dzień o polityce bez cienia ironii, można bowiem całkowicie zwariować. Tym razem jednak nie zamierzam tego robić, gdyż podjęty przeze mnie temat jest niestety smutną, wstrząsającą prawdą, którą bardzo trudno jest sobie uświadomić. Zapewne nie każdy czytelnik odbierze problem tak samo, ale ja zbudowałam sobie tę przewagę, że to jedynie mój felieton, a wy możecie ze mną dyskutować dopiero po jego publikacji. Ależ to dla mnie ulga.
Chciałabym więc skupić się dziś na kontrowersyjnym, niejednoznacznym temacie obrzezania kobiet. Ten krzywdzący „zabieg”, tłumaczony najczęściej podłożem religijnym lub obyczajowym, wciąż jest wykonywany, głównie bez prawnej zgody, w ok. 30 państwach Afryki oraz Bliskiego Wschodu. Oczywiście jego przypadki zdarzają się także chociażby w Stanach Zjednoczonych, a ich liczba w zastraszającym tempie rośnie. W USA najczęściej przeprowadza się go w rodzinach imigrantów, chociaż istnieją także „miejscowe” wyjątki.
Dlaczego jednak zdecydowałam się na taki temat? To bardzo łatwa, ale jednocześnie ciążąca mi prawda. Poczułam potrzebę spisania moich przemyśleń dotyczących klitoridektomii, kiedy jakiś czas temu natrafiłam na artykuł o kilkunastoletniej dziewczynce z Somalii. Jej rodzice oddali ją znachorce, aby ta przeprowadziła dramatyczny w skutkach „zabieg”. Dziecko przez kilka dni krwawiło, aby ostatecznie niestety umrzeć. Co na to matka oraz ojciec, którzy podjęli decyzję o obrzezaniu córki? Para stwierdziła, iż nie zamierza w żaden sposób pociągać znachorki do odpowiedzialności, gdyż najwidoczniej Bóg wezwał ich dziecko do siebie. Celowo nie zamierzam ujawniać, jaką religię wyznawali. Chociaż większości Europejczyków może wydawać się, iż klitoridektomia jest związana głównie z islamem, Koran nie wspomina o niej ani słowem. Co ciekawe, w niektórych państwach afrykańskich, takich jak Nigeria, to chrześcijanie częściej decydują się na obrzezanie.
Obrzezanie w historii oraz jego symbolika
Skąd jednak wzięła się idea obrzezania kobiet i kiedy powstała? Pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą z ok. 500 roku przed naszą erą. Pomysł na zabieg miał się narodzić w Egipcie, gdzie jeszcze do niedawna był on całkowicie legalny ze względu na rzekome stanowienie elementu faraońskiego dziedzictwa. Chociaż w jego uzasadnianiu często mówi się o względach higienicznych, wyrzezanie ma częściej wymiar wstrząsająco symboliczny. Przechodząca je dziewczynka stać ma się bowiem kobietą, gdyż to nie dojrzałość, życiowe priorytety, mądrość i rozsądek sprawiają, że dorastamy. O samoświadomości kobiety świadczy gładkość jej okolic intymnych.
Poza tym „zabieg” miał sprawić, że jego OFIARA (nie będę stroniła od tego słowa) zachowa czystość do ślubu, a i po nim będzie unikała grzesznych uciech. Skoro usuwana łechtaczka ma stanowić „męski” element w kobiecym ciele, to przyjemność czerpana z życia seksualnego także jest jedynie domeną męską. To właśnie próbowano wmówić ok. 200 mln kobiet, którym udało się przeżyć klitoridektomię, co dla mnie, po zagłębianiu się w wyniki badań na ten temat, jest trochę niczym wygrany los na loterii.
Kto ma prawo, do narzucania innym swoich prawd?
Idea obrzezania kobiet mnie oburza, nie będę tego ukrywała. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym skazać na taką traumę córkę, którą być może kiedyś przyjdzie mi urodzić. Jednocześnie staram się zrozumieć, gdzie leży granica między ludzką wolnością a walką o życie każdego człowieka. Funkcjonując w Europie, trudno jest zrozumieć podobne zwyczaje. To my wymyśliliśmy bowiem nasze prawa człowieka, rozpoczynając od 1215 roku z Magna Charta Libertatum Jana bez Ziemi, pamiętając o Habeas Corpus Act, Bill of Rights, Deklaracji praw człowieka i obywatela oraz wszelkich współczesnych dokumentach.
Kto dał nam jednak prawo, aby nasze zasady wprowadzać w Afryce, czy też Azji? Kto wyznaczył nas na moralizatorów, którzy mogą pokazywać, co jest dobre, a co złe? Kiedy myślimy o tym w kontekście budowania studni w Afryce, przez które część plemion ucierpiało kulturowo, gdyż przestały się modlić o deszcz, albo też obrzezania kobiet właśnie, odpowiedź wydaje nam się bardzo prosta. Po prostu pomagamy, powinni być nam wdzięczni.
Ja jednak, w charakterystyczny dla mnie sposób, wkładam kij w mrowisko i pytam - gdzie jest granica między zmienianiem świata na lepsze a ujednolicaniem wszystkiego na zachodnioeuropejską modłę i egoistycznym udowadnianiem mieszkańcom innych kontynentów, kto jest lepszy? Czy to akurat Europejczycy oraz Amerykanie powinni być tymi, którzy mówią światu, jak żyć dobrze i moralnie? I gdzie w tym wszystkim kończy się wolność decydowania o samym sobie? Na szczęście obrzezanie kobiet ma dużo mniej wspólnego z religią, niż obrzezanie mężczyzn, jednak jego zakaz godzić może przecież w wolność religijną oraz szeroko pojętą tolerancję wyznania, o którą tak często walczymy. Gdzie kończy się chęć zmiany świata na lepsze, a zaczyna hipokryzja?
Wnioski w pigułce
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania. Nie chcę także, abyście myśleli, iż neguję europejski dorobek cywilizacyjny (bo my tak lubimy być tymi cywilizowanymi wśród dzikusów, co?). Widzę jednak przejawy zakłamania w skrajnościach. Nie podoba mi się gloryfikowanie Europy i USA jako panów świata, a wszędzie indziej to domy z błota i wycie do księżyca. Przeszkadza mi jednak także przekonywanie, że pomoc niesiona Afryce całkowicie dewastuje ją kulturowo. Mam dość świata, w którym miliony dziewczynek przechodzą tak ogromne piekło w imię przekonań rodziców. Przekonań, których nie potrafię i nie chcę rozumieć. W takich momentach poprawność polityczna znaczy dla mnie mniej niż zeszłoroczny śnieg. Czy jednak jestem w stanie nazwać się osobą na tyle dobrą, żyjącą moralnie oraz świadomie, aby celowo móc komuś czegoś zakazywać, jednocześnie nie podejmując żadnych kroków w stronę zmiany swego życia na lepsze? W tym przypadku bardzo bym chciała. Ale jako że nie czuję się taką osobą, jedynie zadaję pytania, na które każdy może sobie osobiście odpowiedzieć. Do tego właśnie zachęcam.
ZAMIANA